To i owo

 

 

 

Przydymione oko - to kręci facetów bardziej niż naturalne piękno!

Naturalne kobiece piękno? Można o tym zapomnieć. Jak wskazują najnowsze badania 73 proc. mężczyzn woli, kiedy panie są umalowane

Jedynie sześć procent mężczyzn przyznaje, że preferuje naturalną urodę swoich wybranek, a 21 proc. panów podkreśla, że lubi, kiedy ich partnerki noszą makijaż tylko na wyjątkowe okazje.

Z badań wynika, że największe wrażenie na mężczyznach robi makijaż typu smoky-eye, który często można zobaczyć na powiekach Mily Kunis, Kate Moss czy księżnej Cambridge.

- Wyniki tych badań nie są dla nas zaskakujące. W końcu nie ma nic bardziej ponętnego jak pewna siebie kobieta. A należy przyznać, że makijaż potrafi dodać kobiecie tej pewności siebie, nawet, jeśli są to jedynie rzęsy pomalowane maskarą - wyjaśnia Emma Leslie, redaktor serwisu Escentual.com. 

 

 

 

Wszystko na sprzedaż?

"Sponsoring" Małgorzaty Szumowskiej wywołał w mediach gorącą dyskusję. Czy to możliwe, że prostytucja wśród studentek jest rzeczywiście na porządku dziennym? Czy dla młodych dziewczyn seks za pieniądze to tylko łatwy sposób zarabiania na wygodne życie? A co myślą o tym znani mężczyźni?

Seks za pieniądze to łatwy sposób na zarabianie na życie?

Czy układ sponsor studentka, o którym opowiada w swoim filmie Małgorzata Szumowska, to współczesny substytut miłości na sprzedaż?

Tomasz  Kwaśniewski, dziennikarz "Gazety Wyborczej": - Wcale mnie to nie szokuje. Ta figura jest znana od zawsze. Zwłaszcza w układzie sponsor − sponsorowana. Dla mnie więc ciekawsze byłoby pokazanie relacji sponsorka − sponsorowany. Zwłaszcza, że ten układ staje się coraz bardziej modny.

Reklama

Rafał Ziemkiewicz, pisarz, publicysta: - Wszyscy zostaliśmy przez Małgorzatę Szumowską zrobieni w konia, bo jej film nie jest o żadnym sponsoringu, tylko o zwykłej prostytucji. Zresztą oryginalny tytuł "Elles" nawiązuje do cyklu obrazów impresjonisty Henriego de Toulouse’a-Lautreca przedstawiającego paryskie prostytutki. Ze "sponsoringiem" nie ma to nic wspólnego. W filmie widzimy młode dziewczyny, które ogłaszają się przez Internet, podają telefon, klienci dzwonią, uzgadniają stawkę... Co to ma wspólnego z układem bogaty kochanek - utrzymanka?

Marcin Prokop, dziennikarz, prezenter: - Współczuję obu stronom. Facetom tego, że nie potrafią zbudować satysfakcjonującej relacji z kobietą, której nie muszą kupować. Dziewczynom, które się prostytuują, tego, że traktują siebie i swoje ciało jak garaż do wynajęcia na godziny. Smutne jest to, że i jednym, i drugim wydaje się, że autentyczny kontakt z drugim człowiekiem można zastąpić transakcją. Że można sobie umeblować życie od A do Z, posługując się kartą kredytową.

Rafał Ziemkiewicz: - Dlaczego to robią? Bo nie mają świadomości tego, że coś im grozi. A przecież jeśli dwudziestolatki w ten sposób zaczynają swoje dorosłe życie, to okaleczają się emocjonalnie. Będzie im ciężko wejść w zwykły, normalny związek. Ugrzęzną w toksycznych układach, gdzie trudno będzie odróżnić prawdziwą miłość od fikcji.

Marcin Meller, dziennikarz, redaktor naczelny "Playboya": - Za czasów mojej młodości "cichodajki" wystawały pod Peweksem, żeby się puścić za "fanty". Ale wtedy wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że to był margines. Dziś pojawiło się nowe zjawisko: brak wstydu. Rozmawiałem na ten temat z sędzią z niedużego miasteczka. Był wstrząśnięty tym, jak to się ostatnio nasiliło. Spotyka się w swojej praktyce z sytuacjami kryminalnymi, gdy dochodzi do poważnych konfliktów, ale te dziewczyny - często 18-latki − opowiadają o swoim życiu i oddawaniu się za pieniądze bez żadnych oporów.

Patryk Vega, reżyser filmu "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć":  -Myślę, że jest to uwłaczające dla obydwu stron. Kobieta jest jak ogród, który facet ma pielęgnować. Nie wyobrażam sobie, żeby go z kimś dzielić. W przypadku kobiet sądzę, że nie pozwala im to w przyszłości zbudować związku opartego na emocjach. Takie kobiety każdego dnia muszą sobie wmawiać, że się angażują emocjonalnie w to, co robią - inaczej ich "praca" byłaby dla nich nie do zniesienia.

Andrzej Chyra, aktor: - Właśnie to pokazuje nasz film! Analizuje jak pod mikroskopem psychologiczne aspekty wyborów dokonywanych przez te dziewczyny. A mnie trudno jest zjawisko sponsoringu pochwalać czy ganić. Tak po prostu funkcjonuje społeczeństwo. Można to jednak próbować zmienić. Może państwo powinno mocniej wspierać młode kobiety? Utrzymywać studentki, żeby nie musiały szukać pieniędzy na życie?

Marcin Meller: - Ale one nie robią tego z biedy! Ja na studiach prowadziłem bardzo bujne życie towarzyskie, ale nie pamiętam, żebym słyszał o kimś, kto zarabiał w ten sposób. Znałem dziewczyny, które oferowały swoje wdzięki na prawo i lewo, ale robiły to, że tak powiem... społecznie. To był pewien styl życia. A teraz najwyraźniej obowiązuje inny model.

Janusz L. Wiśniewski, pisarz: - Sprytna sztuczka wprowadzenia nobliwego słowa "sponsor" dla nazwania klienta prostytutki ma perfidny cel: wybielić cały ten cuchnący na odległość proceder. To trochę jak spryskiwanie gnojowiska dobrymi perfumami. Filmowi się to bardzo przydało. Chociaż, moim zdaniem, do kin przyszłoby o wiele więcej ludzi, gdyby film nosił niecenzuralny tytuł "Kurewstwo". Poza tym miłość i młodość mają ustaloną cenę już od tysięcy lat, więc to żadne odbicie naszych czasów. Jedynie waluta się zmieniła. Kiedyś płacono za to w talarach, a dzisiaj w dolarach. Poza tym wówczas było dużo mniej studentek.

Wyobrażał Pan sobie kiedyś sytuację, w której uprawiałby seks za pieniądze?

Marcin Prokop: - Jeśli pytasz mnie o to, czy kiedykolwiek bogata pani prezes próbowała zaoferować mi kieszonkowe w zamian za dotrzymywanie jej towarzystwa, to nie. Ja również nigdy nie miałem potrzeby, żeby płacić za seks. Zresztą nie sprawdziłbym się w tej roli, bo nie potrafię oddzielić seksu od uczuć. W tej kwestii mam moralność przedwojennej kucharki, ale dobrze mi z tym.

Patryk Vega: - We wczesnej młodości zaliczyłem kilkakrotnie wizytę w agencji towarzyskiej. Nie byłem tym zachwycony, ponieważ w seksie jestem ukierunkowany na emocje kobiety. Jeśli jest on ich pozbawiony, przestaje mnie interesować. Nie zmienia tego nawet doprowadzenie prostytutki do orgazmu, bo ostatecznie i tak trzeba jej za to zapłacić. Jedna z dziewczyn zaproponowała mi układ, który miał się przerodzić w coś stałego. Nie mogłem się na to zgodzić, ponieważ próbowałbym ją nawrócić, a takie kobiety są niereformowalne.

Tomasz Kwaśniewski: - Zdarzyło mi się fantazjować o tym, że podrywa mnie piękna, bogata, doświadczona 30-letnia kobieta. Wprowadza mnie w świat seksu i luksusu. Miałem też kiedyś dziewczynę, trochę ode mnie starszą, która kupowała mi papierosy, takie, na które nie było mnie stać. I to było ekstra!

Janusz L. Wiśniewski: - Jeśli ma pan na myśli sugerowanie gratyfikacji za seks, to oczywiście, że tak. Jestem zbyt stary, aby mnie to ominęło. Trudno tego uniknąć, odwiedzając na przykład Amsterdam. Tam turystom, najczęściej wbrew ich woli, cennik przedstawiają rośli mężczyźni. Dawno temu w Toruniu pośredniczyłem jako tłumacz w ustalaniu ceny. Dwie prostytutki, jeden klient (pewien utytułowany profesor z obecnej strefy Schengen). Jako nosiciel chromosomu Y czułem się przy tym handlu poniżony. Jednak profesor jakoś mi to uzasadnił: zawsze chciał "rozczarować dwie kobiety naraz". To był bardzo dobry informatyk, ale przy tym mizogin. Poza tym bolało mnie, że chce "rozczarować" akurat polskie prostytutki.

Marcin Meller: - Jestem już dziewięć lat naczelnym "Playboya" i w tym czasie dostałem może ze dwa maile, w których dziewczyny oferowały mi coś w zamian za pomoc w rozpoczęciu kariery. Może po prostu nie sprawiam wrażenia kogoś, z kim można coś w ten sposób załatwić. Kobiety chyba wyczuwają takie rzeczy.

Czemu dziewczyny to robią?

Janusz L. Wiśniewski: - To jest pytanie retoryczne. Jak to czemu? Z tego samego powodu, co tysiące lat temu. Dla pieniędzy zapewniających wygodne życie, kariery, władzy. Każda bohaterka "Sponsoringu" mnie brzydzi. Każda. To są wyrafinowane dziwki. Brzydzą mnie bardziej niż jakakolwiek ukraińska tirówka przy drodze z Poznania do granicy w Świecku. One chociaż utrzymują swoje rodziny we wsiach daleko od Kijowa. I "sponsorów" z ciężarówek także bardziej rozumiem.

Marcin Prokop: - Jestem w stanie je zrozumieć, jeśli do tak desperackiego kroku skłania je jakaś wyższa życiowa konieczność, osobisty dramat, z którego nie widzą innego wyjścia. Jeżeli jednak ma to być dla nich droga na skróty do ustawienia się w życiu, to uważam, że postępują bezmyślnie i popełniają emocjonalnego samobója.

Andrzej Chyra: - To nie jest droga na skróty. Wolę to nazywać inaczej. Przecież praca w fast foodzie, która wydaje się wyjściem w miarę bezpiecznym, nie jest dla każdego.

Marcin Prokop: - Prawdopodobnie nie zdają sobie sprawy z konsekwencji, które prędzej czy później poniosą - po takim doświadczeniu nie widzę szans na zbudowanie kiedykolwiek normalnej, zdrowej relacji. To trochę jak z żołnierzem, który zabijał na wojnie. Nawet jeśli po zdjęciu munduru wszystko pozornie wraca do normy, to już do końca życia wozi na tylnym siedzeniu swojej głowy mrocznego pasażera, który przypomina o sobie na różne sposoby.

Tomasz Kwaśniewski: - Nie jestem dziewczyną, ale może robią to dlatego, że potrzebują pieniędzy, a tak jest o nie łatwiej? Może w ten sposób jakoś się na mężczyznach mszczą? A może zwyczajnie kręci je połączenie seksu i pieniędzy?

Marcin Meller: - Rozumują tak: mam ciało, mogę je sprzedać. Nie mają wyrzutów sumienia.

Patryk Vega: - Jestem w stanie zaakceptować to tylko w przypadku nimfomanki, dla której uprawianie seksu jest celem pierwszorzędnym, a pieniądze, które za to dostaje, są przy okazji.

Rafał Ziemkiewicz: - Dziewczynie wydaje się, że to nic niezwykłego. Partner czy kochanek może wspierać finansowo swoją ukochaną, a że nie jest to związek oparty na miłości? Ale przecież może się w nią przerodzić. Ludzie dziś coraz częściej poznają się przez Internet, z góry deklarując wzajemne oczekiwania, i takie związki są obecnie powszechnie akceptowane.

Co z tego maja sami sponsorzy?

Janusz L. Wiśniewski: - Jak to co? Swoje orgazmy. Cała reszta to próba dobudowania filozofii do ejakulatu. Szumowska zrobiła to (przy udziale przepięknie masturbującej się francuskiej gwiazdy) przekonująco. Ale to filozofia na kulawych nogach. Filozofia bulwarowa i nic niewarta.

Andrzej Chyra: - Szukają seksu, ale i piękna, kontaktu z kobietami. Łatwiej im zapłacić za dwie godziny z dziewczyną, niż przez dwa miesiące robić podchody. A może nie potrafią wejść w normalny związek? Wydaje im się to bardziej podniecające?

Marcin Prokop: - Muszą czuć się cholernie samotni i próbują załatać tę próżnię w jedyny znany sobie sposób, czyli za pomocą zwitku banknotów. Miłość to dla nich taki sam biznes jak każdy inny. Wydaje mi się, że wielu z nich szuka w takiej płatnej relacji nie tyle samego seksu, co poczucia absolutnej kontroli, a po drugie - bezwarunkowej lojalności. Niczego nie musieć, a wszystko móc - tego nie znajdą w żadnym normalnym związku.

Tomasz Kwaśniewski: - Sponsorzy płacąc za seks, "zyskują" jedynie poczucie, że bez pieniędzy są nikim.

Rafał Ziemkiewicz: - Typowy sponsor to według socjologów coraz rzadziej starszy mężczyzna znudzony rodzinną rutyną - tacy są raczej klientami agencji towarzyskich - a częściej "krawaciarz" z korporacji, który "optymalizuje swój czas". Za ustaloną kwotę ma zapewnioną realizację własnych potrzeb seksualnych.

Marcin Meller: - To wszystko z wygodnictwa i braku czasu. Ale to dopiero początek. Słyszałem, że bogaci Rosjanie wynajmują kobiety, żeby im za pieniądze rodziły dzieci. Realizują się jako ojcowie i nie muszą dzielić się z nikim odpowiedzialnością za wychowywanie.

Patryk Vega: - A ja byłbym w stanie zidentyfikować się z mężczyzną, który wynajmuje luksusową prostytutkę do celów biznesowych. Wiele z tych dziewczyn jest bardzo elokwentnych, świetnie wyedukowanych. Oprócz tego, że fantastycznie się prezentują, potrafią wypowiedzieć się przy stole na każdy temat. Mogę zrozumieć finansistę, który płaci dziewczynie nie za seks, ale za to, by chodziła z nim na spotkania biznesowe i pomagała mu osiągać określone cele. Jeśli taka dziewczyna wzbudza zachwyt i zazdrość innych samców, zazwyczaj przelewamy adekwatne emocje na mężczyznę, z którym jest - idealizujemy go, ergo jego notowania w naszych oczach rosną.

Dlaczego sponsoringiem są zainteresowane również dziewczyny z dobrych domów?

Marcin Prokop: - Chociażby dlatego, że ludziom takim jak Kazia Szczuka, którą uważam za mądrą i inteligentną kobietę, zdarza się rzucać niemądre opinie, że "seks jest tylko grą". Niestety nie tylko ona prezentuje podobne podejście, co jest o tyle zaskakujące, że jest ono skrajnie antyfeministyczne. Bo co dobrego wynika z niego dla kobiet? Idąc dalej tym tropem, łatwo znaleźć moralne alibi dla handlu własnym ciałem, które staje się pięknie połyskującą walutą w ekscytującej "grze", a nie ordynarną prostytucją, która łamie ludziom życie. I jest formą zniewolenia, a nie objawem emancypacji.

Janusz L. Wiśniewski: - Myli się pan. Sponsoringiem są zainteresowane także absolwentki podstawówek pracujące jako sprzedawczynie w wiejskich sklepikach bardzo daleko od warszawki i Paryża. Z ładnych wiejskich domów w Polsce, często o wiele lepszych niż tak zwane dobre domy. Nie znam żadnych danych z ankiet, ale intuicyjnie mogę to sobie wyobrazić. Jednak one mają na sponsorowanie mało szans. Cóż za hipokryzja!

Patryk Vega: - Dziewczyny z tak zwanych dobrych domów często są trzymane na krótkiej smyczy. Nie mogą się wyszaleć, spróbować różnych rzeczy. Gdy kończą 18 lat, wreszcie wyrywają się spod kurateli rodziców i robią to na całego. Myślę, że zależy im też, żeby udowodnić, że są samowystarczalne i nie potrzebują niczyjej pomocy. Sponsoring pozwala im to najszybciej osiągnąć. Ale tylko z pozoru najłatwiej.

Rafał Ziemkiewicz: - A co to są te "dobre domy"? W powszechnym odczuciu to rodziny bogate, gdzie dzieciom nie brakuje niczego, co można kupić. Ale w większości takich domów panują chore układy - rodzice więcej czasu poświęcają zdobywaniu pieniędzy niż swoim dzieciom. Albo to rodziny porozbijane, gdzie brakuje ojca, albo przeciwnie - występuje nadmiar "tatusiów", zmienianych co kilka miesięcy. Z matkami oziębłymi albo nadopiekuńczymi. Bez wzorców normalnej miłości. To mają być "dobre domy"? To ja dziękuję.

rozmawiała SERGIUSZ PINKWART PANI 4/2012

https://facet.interia.pl/seks-i-zwiazki/news-wszystko-na-sprzedaz,nId,595404

Co oznaczają nasze fantazje erotyczne

Fantazjują zarówno kobiety, jak i mężczyźni, i - jak pokazują badania - robimy to często. Coraz częściej też śnimy seksualnie. Do erotycznych snów przyznaje się ponad 60 proc. Polek i 50 proc. Polaków. Takie marzenia wiele mogą o nas powiedzieć. Ważne, aby się ich nie bać i nie wstydzić! Seksuolodzy podkreślają, że mamy prawo je mieć, nawet gdy jesteśmy w stałym związku. "Mieszają się w nich realne zdarzenia czy przeżycia z przeszłości, ale także nasze potrzeby - świadome lub tłumione", mówi seksuolog i terapeuta Daniel Jabłoński. Nie ma jednej, uniwersalnej interpretacji danej fantazji. Ważny jest kontekst życiowy jej autora. Oto pięć najczęstszych kobiecych fantazji. Sprawdź, co znaczą.

Marzę o ostrym seksie z elementami przemocy. Podnieca mnie świadomość, że tracę poczucie kontroli. Kocham się z kimś i mam skrępowane ręce, nie mogę się ruszyć, a mężczyzna robi ze mną wszystko, co zechce - Seks z nieznoszącym sprzeciwu partnerem to częsty rodzaj fantazji. Jeśli w tym marzeniu kobieta jest zadowolona, to z pewnością nie marzy o gwałcie, bo on wiąże się z cierpieniem i bólem. Nie ma powodu do obaw. Kochanek w tej fantazji może być uosobieniem męskiej, pierwotnej siły. Co to oznacza? Jeśli miewasz takie fantazje, prawdopodobnie chciałabyś, aby twój partner był bardziej zdecydowany. Może jest zbyt delikatny, a ty chcesz, by pozwolił sobie na więcej i zaskoczył cię nieokiełznanym pożądaniem? Przy najbliższej okazji spróbuj go do tego zachęcić, odkryj przed nim swoje pragnienia. Reklama

Tego rodzaju fantazje mają też kobiety, które w życiu codziennym podejmują ważne decyzje, są np. szefami. Pragną odpocząć od tej roli i dać się zdominować.

W moich snach często kocham się z moim byłym facetem - Te senne marzenia są tak realne i intensywne, że gdy budzę się rano, wyobrażam sobie różne erotyczne scenariusze z moim byłym w roli głównej. A potem mam poczucie winy wobec męża.

To, co przeżyliśmy w poprzednich związkach, jest częścią naszej historii. To naturalne, że powraca we wspomnieniach, często bez naszej świadomej woli. Można być szczęśliwym w obecnym związku i jednocześnie wspominać czule dawną miłość. To naturalne i nie ma powodu, by mieć poczucie winy wobec aktualnego partnera. Jeśli śnisz często o swoim byłym partnerze, może to oznaczać, że twoje intymne relacje z nim były na tyle ekscytujące, że wciąż mają dla ciebie nieodparty urok i budzą w tobie żywe emocje. Albo, co równie prawdopodobne, że w zbliżeniach z mężem czegoś ci brakuje i taka fantazja stanowi formę rekompensaty. Wykorzystaj te sny jako podpowiedź. Może warto coś urozmaicić w waszych życiu intymnym.

Fantazjuję o seksie z mężczyzną poznanym przelotnie lub nieznajomym - Miewam fantazje erotyczne związane z osobami poznanymi przelotnie. Robię to np. z przystojnym sąsiadem, nieznajomym, który uśmiechnął się do mnie w windzie czy panem z warsztatu samochodowego.

Kobiety często fantazjują o mężczyznach, którzy wysłali im jakiś sygnał, dali do zrozumienia, że uważają je za atrakcyjne. To świetny pretekst do tego, żeby sobie pomarzyć... A seks z nieznajomym ma pewien swoisty urok. Można swobodnie "sterować" zachowaniami takiej osoby w swojej wyobraźni. Można z nim zrobić to, na co ma się ochotę, bez żadnych zahamowań, bez wstydu. Jeśli masz tego rodzaju marzenia, przyjrzyj im się dokładniej. Może kochasz się z nieznajomym tak, jak nigdy nie odważyłabyś się ze swoim facetem?

Może w realnym życiu krępujesz się lub obawiasz, że twój partner uzna cię za wyuzdaną, dziwną albo cię wyśmieje. Boisz się jego oceny, ale masz na pewne rzeczy ochotę, więc odgrywasz je tylko w wyobraźni. Z drugiej strony, jeśli ów nieznajomy jest dla ciebie atrakcyjny, to nic pojawia się właśnie on. Być może - jeśli jesteś singielką - po prostu masz ochotę go poderwać, ale na razie brakuje ci na to odwagi. Wydaje ci się niedostępny i przeżywasz zbliżenie z nim tylko na poziomie marzeń... Może warto zrobić pierwszy krok?

Czasem miewam sny, że namiętnie całuję się i kocham z drugą kobietą - Ona delikatnie dotyka moich piersi, przytula mnie. Ten rodzaj kontaktu seksualnego jest dla mnie szczególnie zmysłowy i podniecający. Gdy się budzę z takiego snu, czuję się spokojna, szczęśliwa i szalenie kobieca.

Jak wynika z badań, kobiety często mają fantazje homoerotyczne. Taki rodzaj marzeń wskazuje najczęściej na potrzebę bliskości lub tęsknotę za czułością w relacji intymnej z partnerem. Może też wskazywać na chęć poprawy relacji z partnerem w ogóle - nie tylko w sferze seksualnej. Jeśli miewasz takie sny, prawdopodobnie chciałabyś, aby twój partner zachowywał się inaczej - był dla ciebie bardziej delikatny, czuły, poświęcał ci więcej uwagi, adorował cię. Może ostatnio macie dla siebie mniej czasu, żyjecie w stresie, w wielkim pośpiechu?

Może chciałabyś się na chwilę zatrzymać, zrelaksować. Seks potrzebuje szczególnej atmosfery i uwagi. Żeby pełniej go przeżywać, nie możemy myśleć o troskach dnia codziennego. Twoja fantazja może zatem sygnalizować, że oczekujesz od partnera, by był bardziej romantyczny, kupował kwiaty i okazywał ci względy tak, jak na początku znajomości. A w sypialni całował i dotykał cię tam, gdzie lubisz, prowadził długą grę wstępną. Swoje pragnienia możesz zrealizować. Zaaranżuj romantyczny wieczór we dwoje, zapal pachnące świece, pomóż marzeniom.

Pociąga mnie myśl o seksie w trójkącie lub nawet seksie grupowym - Sprawia mi ogromną przyjemność, gdy fantazjuję o seksie z dwoma mężczyznami. Leżę na łóżku, a oni obaj całują mnie i pieszczą. Czasem w moich fantazjach pojawia się także większa grupa osób, kobiety, mężczyźni oraz mój partner!

Seksualność kobieca jest nieco silniejsza niż męska. Rzadko który mężczyzna jest zdolny do tak długiego i intensywnego aktu seksualnego jak kobieta. Stąd - co zupełnie naturalne - kobiety bardzo często wyobrażają sobie, że są zaspokajane przez kilku mężczyzn. Tak, jakby tylko ich połączone siły mogły im dać pełną rozkosz. Jeżeli miewasz takie marzenia, może to oznaczać, że masz niezaspokojony apetyt na seks!

Spróbuj podzielić się tą fantazją z partnerem, zapytaj go, czy ma podobne. Może to wnieść wiele radości do waszego związku. Zachęcony twoim wyznaniem, będzie się starał kochać z tobą częściej, a wasze zbliżenia będą bardzo dalekie od rutyny...

Agnieszka Wilewska - konsultacja Daniel Jabłoński seksuolog i terapeuta z Centrum Integracji Psychicznej w Warszawie.

https://kobieta.interia.pl/uczucia/seks/news-co-oznaczaja-nasze-fantazje-erotyczne,nId,597732?ft=bok

 

Szukasz czegoś? Mrucz pod nosem, a znajdziesz

Szukając zgubionych kluczy warto mruczeć pod nosem: "klucze, klucze, klucze" i mieć w nosie, co pomyślą inni. Nowe badania dowodzą bowiem, że mówienie do siebie pomaga w poszukiwaniach konkretnego przedmiotu.

Trudno zaprzeczyć, że co najmniej raz na kilka dni większość z nas mówi sama do siebie. Wielu zagaduje w ten sposób nawet kilka razy dziennie. Naukowcy zastanawiali się, czemu służy takie pozornie nieracjonalne zachowanie.

Mrucz a szybciej się skoncentrujesz - Wcześniejsze badania dzieci sugerowały, że słowa kierowane do siebie mogą pomóc sterować własnym zachowaniem. Na przykład w sytuacji, w której maluchy podpowiadają sobie, jak - krok po kroku - wiązać sznurowadła. Zupełnie jakby same siebie upominały, że mają się skupić na tym, co robią ich dłonie. Mrucząc - szybciej znajdziesz W nowym badaniu, opisanym w "Quarterly Journal of Experimental Psychology", psychologowie Gary Lupyan z University of Wisconsin-Madison i Daniel Swingley z University of Pennsylvania (USA) przeprowadzili serię eksperymentów pozwalających odkryć, czy mówienie do siebie może pomagać w poszukiwaniach przedmiotów. Do badania zainspirowały ich obserwacje ludzi, którzy próbując coś znaleźć (np. słoik masła orzechowego na sklepowej półce albo kostkę masła we własnej lodówce) bardzo często jednocześnie mruczą pod nosem.  Reklama

Mamrotanie pomaga szybko odnaleźć poszukiwany przedmiot

W jednym z eksperymentów uczestnikom pokazano 20 zdjęć różnych przedmiotów i poproszono, by wśród nich wskazali jeden konkretny. U niektórych uczestników na ekranie komputera wyświetlał się pasek z nazwą przedmiotu, który trzeba znaleźć ("proszę poszukać czajniczka"). Innym razem uczestników proszono, aby szukali przedmiotu i jednocześnie powtarzali jego nazwę. Okazało się, że mówienie do siebie pomaga ludziom szybciej wskazać pożądany przedmiot.

W innym doświadczeniu uczestnicy dokonywali wirtualnych zakupów, w czasie których na ekranie komputera widzieli zdjęcia przedmiotów często obecnych na sklepowych półkach. Poproszono ich, by znaleźli, najszybciej jak umieją, wszystkie obrazki przedstawiające konkretny przedmiot, np. wszystkie siatki z jabłkami albo butelki dietetycznej coli. Także w tym przypadku w poszukiwaniach pomagało mamrotanie nazwy przedmiotu - nawet, jeśli był on dobrze znany.

https://facet.interia.pl/ciekawostki/news-szukasz-czegos-mrucz-pod-nosem-a-znajdziesz,nId,598684

 

Dostaje się przez penisa i wysysa krew ofiary.

Pasożyty żywiące się z ciała gospodarza należą do zwierząt, które żyją wykorzystując inne gatunki.

Wykształciły szereg wyrafinowanych technik i narzędzi, by przeżyć kosztem swojego gospodarza, a jednocześnie pomyślnie się rozmnażać. Pasożyty uważane są za jedną z najbardziej wytrzymałych form życia.

Brazylijska ryba-wampir. Mały przezroczysty sum, podobny do węgorza, jest postrachem w całej Ameryce Południowej i słusznie stał się jednym z najgroźniejszych stworzeń tego kontynentu. Kandyra (Vandellia cirrhosa), znana też pod nazwą canero, jest bowiem jedynym kręgowcem pasożytującym w ciele człowieka. Kandyra prowadzi osobliwe życie. Wyszukuje szczeliny skrzelowe innych ryb, wpływa w nie i przyczepia się kolcami, jednocześnie nakłuwając tkankę gospodarza. W ten sposób zyskuje dostęp do jego krwi, którą pije, aż się nasyci. Następnie opuszcza swojego gospodarza.

ReklamaWwiercą się w twoje ciało! - Dla człowieka jest jednak dużo niebezpieczniejsza. Jeśli dostanie się do ludzkiego ciała, skutki bywają fatalne. Kandyrę wabi krew lub mocz pływających nago. Rybka przedostaje się przez penis lub waginę i wnika głęboko do cewki moczowej. Tam zahacza się mocno przy pomocy swych kolców. Jej usunięcie bez interwencji chirurgicznej jest niemożliwe, a pasożyt, wysysając krew swej ofiary, wywołuje nieznośny ból, jego obecność często prowadzi do zakażenia.

Dlatego Indianie żyjący nad wielkimi rzekami uczą swe dzieci ostrożności nad wodą już od najmłodszych lat. Jak twierdzą naoczni świadkowie, ryba potrafi w strumieniu moczu wyskoczyć na wysokość pół metra. Znanym tubylcom lekiem jest ekstrakt z rośliny zwanej xagua, który aplikuje się do zaatakowanego organu. Intruz ginie i odczepia się, nierzadko jednak kuracja nie daje efektów. Jeśli nie uda się usunąć pasożyta, jego obecność, ból i zakażenie prowadzi do śmierci człowieka.

Historyczne ocalenie penisa - Nawet interwencja chirurgiczna nie zapewnia szczęśliwego końca przygody z kandyrą. Zazwyczaj wraz z rybą usuwany jest penis pacjenta. Do historii medycyny przeszedł przypadek z października 1997 r., gdy udało się uratować pacjenta i ocalić jego członek.

Chodziło o 23-latka z Brazylii, który oddawał mocz do dopływu Amazonki, gdy zaatakowała go pasożytnicza ryba. Trzy dni później z powodu potwornego bólu zgłosił się do lekarza w Manaus. Brazylijski urolog Anuara Samada odnalazł rybkę przy pomocy endoskopu i udało mu się ją usunąć bez amputacji penisa.

Męski pasożyt - Samiec żabnicy (Lophius piscatorius) ma bardzo wygodne życie - po prostu pozwala się karmić samicy. Jest jedynym kręgowcem, u którego samiec pasożytuje na samicy. Wgryza się w jej ciało w dowolnym miejscu. Przy pomocy swojej szczeki może przyczepić się do boku, brzucha lub grzbietu. Następnie łączy się z jej układem naczyniowym i staje się w pełni zależny od pozyskiwanych przez nią substancji odżywczych. Z czasem dwa osobniki zrastają się ze sobą, a ich krwiobiegi się łączą. Jedyną czynnością, którą samiec musi wykonywać sam, jest oddychanie. Jedyną "korzyścią", jaką ma z tego samica, jest dostęp do spermy, której może użyć do zapłodnienia. Czasem po tarle samiec się odłącza i wraca do samodzielnego stylu życia, dopóki nie spotka kolejnej samicy. Często jednak zostają połączeni przez całe życie. Na jednej samicy może pasożytować również kilka samców jednocześnie. Jest to możliwe, gdyż ciało samicy może mieć długość nawet 1,2 m, podczas gdy samiec osiąga rozmiary maksymalnie 6 centymetrów.

Olbrzym wśród krasnoludków - Największym pasożytem, jaki może żyć w układzie pokarmowym swego gospodarza, jest tasiemiec (Cestoda). Dzięki długości, która może wynosić aż 18 metrów (choć pojawiały się też osobniki o długości 30 m), plasuje się wśród najdłuższych zwierząt na świecie. Tasiemiec składa się z łańcuchowych członów, tzw. proglotydów, których może mieć nawet tysiąc. Po tym, jak młody tasiemiec dostanie się poprzez usta do ciała gospodarza, przyczepia się przyssawkami do śluzówki jelita, gdzie stopniowo rośnie do dorosłej wielkości i mnoży się. W jednym członie może mieć 80 tys. jajeczek. Rozmnaża się w ten sposób, że kilka członów z jajeczkami po prostu odpada i wraz ze stolcem zostają wydalone z ciała nosiciela. Stracone człony bardzo szybko odrastają. Tasiemiec może przeżyć w ciele żywiciela nawet 25 lat. W tym czasie potrafi wydalić 6 miliardów jajeczek. W literaturze medycznej zanotowano przypadek kobiety, w której jelitach znajdowały się 143 tasiemce.

Żródło-https://facet.interia.pl/ciekawostki/news-dostaje-sie-przez-penisa-i-wysysa-krew-ofiary,nId,451673

 

 

 

 

Temat: To i owo

Nie znaleziono żadnych komentarzy.